Birma: kosogłos, który chce być wolny

Anonim

Myanmar kosogłos, który chce być wolny

Birma: kosogłos, który chce być wolny

Kiedy 10 lat temu pojechałem do Myanmar po raz pierwszy poczułem drgnięcie w moim sercu, które byłoby preludium do związku miłosnego, jaki miałby nawiązać z tym krajem i jego mieszkańcami.

Przez trzy tygodnie zwiedzałam piękne zakątki kraju, który zaczynał otwierać się na świat zewnętrzny w wyniku przejście do demokracji, która po 50 latach żelaznej dyktatury wojskowej rozpoczął się wraz z uwolnieniem lidera opozycji Aung San Suu Kyi (przetrzymywany w areszcie domowym przez 15 lat), czego kulminacją byłyby demokratyczne wybory w 2015 roku.

Jednak w tamtym 2011 roku strach nadal istniał.

W monumentalnym mieście Bagan – zadeklarował Światowe Dziedzictwo UNESCO latem 2019 - wśród ponad 3500 pagód które stanowią jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie kiedykolwiek widziałem, znalazłem skromnego rybaka, który został przyjacielem na całe życie.

sooleuy zaczął ze mną rozmawiać właśnie z tego powodu ciekawość, serdeczność i gościnność właściwe Birmańczykom . To, co zaczęło się jako prosta rozmowa o wielkiej hiszpańskiej drużynie piłkarskiej, która rok wcześniej wygrała Puchar Świata w RPA, przekształciło się w prawdziwą wymianę kulturalną, dzięki której udało mi się zagłębić w umysł i historię Birmańczyków.

Te gorące birmańskie popołudnia, Sooleuy i ja pływaliśmy w mlecznych wodach mitycznej rzeki Ayeyarwady aż do dotarcia do małej wyspy piasku, która powstała z powodu niskiego przepływu typowego dla pory suchej.

David Escribano podczas swoich podróży po Birmie

David Escribano podczas swoich podróży po Birmie

Sooleuy powiedział mi: Było to bezpieczne miejsce do rozmów o polityce i wszystkich nieszczęściach i cierpieniach, jakie junta wojskowa przyniosła ludziom. to podobno musiałem bronić i dbać . I to jest, jak mi powiedział, wojsko miało wszędzie informatorów . Jego przyjaciele zostali pewnego ranka zabrani z ich skromnych chat, aresztowani za krytykę reżimu w rozmowie w barze lub na ulicy.

Brał udział w protestach antyrządowych w 2007 r. - znany jako Szafranowa Rewolucja , ze względu na kolor szat popierających ją i promujących ją mnichów buddyjskich – aresztowany za to. Za swój bunt zapłacił kilkoma zębami (wyrwanymi szczypcami) i domem, który został zburzony podczas pobytu w więzieniu.

W tym roku z wielkim smutkiem pożegnałem się z moim przyjacielem, myśląc, że już nigdy go nie zobaczę , bo nie miał nawet telefonu komórkowego ani adresu e-mail w hermetyczny kraj, w którym przez cały pobyt byłam bez komunikacji z zewnątrz.

Los chciał, żebym spotkał się z Birmą w 2015 roku, na krótko przed wyborami. Od tego czasu i do końca 2019 roku pracowałem tam jako przewodnik kilka miesięcy w roku. . Z każdym rokiem, każdą podróżą, każdym doświadczeniem, kochał bardziej i lepiej znał kraj, którego głównym skarbem są jego mieszkańcy. Uczciwy, życzliwy, pełen szacunku, hojny, szlachetny i czuły człowiek. Ludzie, którzy zasługują na wolność, o którą walczą.

W 2015 roku miałem zresztą radość ponownego spotkania z Sooleuy.

Sooleuy i ja pływaliśmy w mlecznych wodach mitycznej rzeki Ayeyarwady...

Magia jeziora Inle

W ciągu czterech lat, które minęły od naszego pierwszego spotkania, jego wizerunek i nasze rozmowy, dalekie od wymazania z mojej pamięci, stał się wyidealizowanym epizodem moich podróży . Z tego powodu po raz pierwszy wróciłem do Bagan jako przewodnik wycieczek, wypożyczyłem motocykl i poświęciłem się szukaniu go w tym samym rejonie rzeki, w którym się spotkaliśmy.

Nie miałem nadziei, że go odnajdę, ale nic nie można zrobić wbrew zamiarom Buddy. Albo przeznaczenie... Albo jak chcesz to nazwać. W końcu, po zapytaniu w ponad dwudziestu barach i sklepach, ktoś powiedział, że myśli, że go zna. Wciąż łowił ryby, ale nie miał już dziecka, tylko trójkę pięknych dzieci . To mógł być on… I był.

Zjazd był tak wzruszający, że oboje – i jego żona – wybuchliśmy płaczem.

Od tego czasu Odwiedzam Sooleuya i jego rodzinę co roku? , a ja też pracowałem głęboka przyjaźń z innymi mężczyznami i kobietami Yangon , mistyczne jezioro Inle, zagubione w górach wioski stanu Shan, religijny i dostojny Mandalay czy duchowa góra Popa.

Każda rozmowa, każdy uścisk, każdy śmiech, każde nowe słowo birmańskie, którego się nauczyłeś , każde pożegnanie zbliżało mnie coraz bardziej do umysłu i serca ludzie, którzy teraz wykrwawiają się na śmierć za ich odważny i samotny sprzeciw wobec powrotu do ciemności przeszłości.

W latach 2015-2020 kraj został otwarty. Zauważyłem to w nowej wolności prasy, proliferacja „nowoczesności” – wszędzie telefony komórkowe, portale społecznościowe, bary w zachodnim stylu, klasyczny KFC, sposób ubierania się, rozwój gospodarczy, pojawienie się nowej klasy średniej i ogólnie większa radość z życia. życie bez strachu.

Ten cholerny koronawirus uniemożliwił mi cieszenie się ostatnimi miesiącami demokracji w Birmie. By zobaczyć moich ludzi po raz ostatni.

Odkąd wybuchł zamach stanu, Staram się utrzymywać kontakt ze wszystkimi moimi birmańskimi przyjaciółmi.

W pierwszych tygodniach lutego było to proste. Większość z nich odpowiedziała mi Facebook – portal społecznościowy preferowany przez Birmańczyków – i próbowali mnie uspokoić , mówiąc mi, że ruch oporu był pokojowy i że tak będą walczyć o swoje prawa podstawowe, licząc na pomoc międzynarodową. Ten fikcyjny spokój nie trwał długo.

Ten fikcyjny spokój nie trwał długo...

"Ten fikcyjny spokój nie trwał długo..."

Kilka dni po rozpoczęciu zamieszek birmańska policja i wojsko zaczęły otwierać ogień , w całym kraju, przeciwko niektórym nieuzbrojeni protestujący którzy odpowiedzieli - jakby to było zaklęcie ochronne - podnosząc ręce i łącząc trzy środkowe palce dłoni, znak sprzeciwu wobec opresyjnej mocy zaczerpniętej z ksiąg Igrzyska Śmierci.

Ale pierwszy kosogłos, mający zaledwie 20 lat, zmarł 19 lutego , po 10 dniach walki o życie po otrzymaniu kuli w głowę. Od tego czasu w całym kraju życie straciło prawie 600 osób – według oficjalnych szacunków, ale jest bardzo prawdopodobne, że jest ich znacznie więcej, a jest co najmniej 3000 zatrzymanych za sprzeciw wobec reżimu.

„Nie oczekujemy już niczego od żadnego organu międzynarodowego. ONZ i ASEAN (Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej) nie przyjdą nam z pomocą, dopóki junta będzie miała poparcie Chin , największego inwestora i partnera gospodarczego Birmy. Nawet francuska firma TOTAL twierdzi, że musi płacić zarządowi podatki od swoich udziałów w energetyce. Że muszą przestrzegać prawa, nawet wiedząc, że te pieniądze finansują wystrzeliwane w nas kule. To jest wstyd . Ale nie zamierzamy się poddawać. Nie ma już odwrotu i będziemy starać się osiągnąć jedność i wsparcie wszystkich grup etnicznych w Birmie. Będzie ciężko. Wielu ludzi umrze, ale będziemy walczyć”. Tak powiedział mi Fred w swoim ostatnim e-mailu, który otrzymałem zaledwie kilka dni temu.

Urodzony w Niemczech Fred zakochał się w Birmie dekady temu . Ożenił się z piękną Birmańką, a ich dzieci urodziły się na wsi. Później założyłem biuro podróży i we wrześniu 2019 kupili ładna farma około 3 godzin od Yangon.

Podczas blokady Fred i jego rodzina przesłali mi zdjęcia farmy i powiedzieli, że mieli szczęście, że mogli przetrwać ten ciężki czas, pracując na tych pięknych polach pełnych roślin i kwiatów.

W tym ostatnim e-mailu Fred powiedział mi, że podejrzewali, że jakiś sąsiad ich wydał i uciekli. Kilka godzin po jego ucieczce wojsko przeszukało farmę i od tego czasu ją okupują, strzelając w powietrze, gdy ktoś próbuje się zbliżyć.

Powiedział mi też, że nie wie, kiedy będzie mógł się ze mną ponownie porozumieć, ponieważ tylko światłowód działał bez zarzutu, a wojsko właśnie ogłosiło, że również odcięliby komunikację telefoniczną od 12 kwietnia.

Fred i Aung – mój drogi przewodnik po Inle Lake, który tyle razy otwierał przede mną drzwi swojego domu – są na razie ostatnimi przyjaciółmi, z którymi utrzymuję kontakt. Oba mają światłowody. Reszta zamilkła. Cisza, która w równym stopniu mnie niepokoi i zasmuca. Cisza, która powinna służyć jako krzyk rozpaczy do stojącej w miejscu i tchórzliwej społeczności międzynarodowej.

Sooleuy, Min Pon, Nwel, Than Theik, Semnye, Yaowla, Thung Myo … Wszystko uciszone przez horror kul, ucisk i krew. I jestem pewien, że nadal tam są. Wciąż żyją, nie klękają i nie walczą o wolność, której po kilku latach rozkoszowania się nią nie chcą już zostawić..

Teraz każdej nocy Śni mi się, że pojadę do Myanmaru i znów ich zobaczę. Szczęśliwy. buźki Wolny w pięknym i hojnym kraju . Kraj, w którym kosogłosy wlatują w gorące tropikalne słońce, przypominając wszystkim, że nie ma już żadnych klatek, w których mogłyby się one pomieścić.

Uwaga autora: wszystkie osoby i zeznania cytowane w tym artykule są prawdziwe, ale nazwiska zostały zmienione, aby uniknąć ewentualnych represji lub problemów dla bohaterów.

Protest przed Białym Domem

Protest przed Białym Domem

Czytaj więcej